10 powodów, dlaczego przestałem uczyć w szkole

    Lubię uczyć. Potrafię to robić. Nie zamierzam z tego rezygnować. Jednak zrezygnowałem z pracy w szkole. Opowiem wam, dlaczego.

    1. Czas

    Nauczyciel pracuje 18 godzin. Po strajkach już chyba nikt w to nie wierzy. Od początku wiedziałem, że nie pracuję na pół etatu. Z tym, że poza tymi godzinami spędzonymi przy tablicy, nie wiadomo ile właściwie pracuje nauczyciel. Nikt się tym nie przejmuje i nikt tego dodatkowego czasu nie rozlicza; poza zastępstwami, nikt mu za ewentualne nadgodziny nie płaci.  

    Jeżeli do tego zostanie uszczęśliwiony wychowawstwem, to może się poczuć jak całodobowe pogotowie psychologiczno-organizacyjne. A dodatek za wychowawstwo wynosi obecnie 300 zł. brutto…  

    2. Biurokracja

    Ilość dokumentów, jakie musi przygotowywać nauczyciel, jest porażająca. O ile nie dziwi fakt, że we wrześniu należy dostarczyć rozkład materiału (plan tego, czego i kiedy będziesz uczył każdą klasę) czy plan rozwoju zawodowego (o tym wspomnę w jednym z kolejnych punktów), to inne rzeczy były dla mnie zaskakujące. Pewnie, wiele zależy od szkoły, ale… Wyobraź sobie, że chcesz uczniom uatrakcyjnić zajęcia i zabrać ich na warsztaty do, powiedzmy, domu kultury. Oczywiście, musisz sporządzić listę uczestników – nie ma w tym nic dziwnego. Musisz sporządzić program wycieczki (nawet, jeżeli jest to 2-godzinne wyjście) i powinien on być zgodny z programem nauczania albo wychowawczym. Oprócz tego, musisz zebrać zgody rodziców na wyjście. I uwaga – komplet dokumentów musisz dostarczyć do dyrekcji tydzień (lub dwa) przed planowanym wyjściem. Jeszcze tylko musisz uzyskać zgodę dyrekcji i możesz wyjść z uczniami na godzinkę pooglądać wystawę zdjęć z Francji. Szczerze, odechciewa się coś robić – samo przygotowanie kompletu dokumentów zajmuje kilka dni. Łatwiej jest posiedzieć w klasie. 

    Albo taka sprawa, jak wypuszczenie ucznia ze szkoły. U mnie nie było z tym kłopotów, ale znajoma pracuje w szkole, w której ten proces również był sformalizowany i wyglądał tak. Dziecko źle się poczuło, przychodzi rodzic i chce je zabrać do domu czy tam lekarza. Myślisz, że po prostu przekazujesz ucznia w ręce opiekuna i już? Coś ty. Należy sporządzić “protokół zdawczo-odbiorczy” z trzema podpisami i listą objawów. 

    Albo zapraszasz rodzica, bo uczeń się opuścił w nauce lub paskudnie się zachowuje. Rodzic wpada na przerwie albo przed lekcjami, bo tak akurat ma czas. Myślisz, że porozmawiasz i załatwiłeś sprawę? O nie. Musisz sporządzić notatkę. Ale nie możesz tego zrobić później, bo rodzic powinien ją podpisać i oświadczyć, że się zgadza (lub nie) z ustaleniami. Przerwa trwa, dajmy na to, 10 minut. Wydaje mi się, że to minimum czasu, żeby porozmawiać. Ale ten ważny czas się dramatycznie skraca co najmniej o połowę, bo notatkę trzeba sporządzić od razu po rozmowie, a ty przecież musisz iść na lekcję.  

    Te przykłady mógłbym mnożyć w nieskończoność: plany, sprawozdania, protokoły, notatki, podpisy, daty… Dokumentacja jest najważniejsza. 

    3. Teatr absurdu

    Już powyższy punkt jest wystarczającym uzasadnieniem tego, że ta praca po prostu bywa absurdalna. I, przykro mi to mówić, ale nie wygląda na to, żeby miało być lepiej. W szkołach na pierwszym miejscu teoretycznie jest uczeń i jego bezpieczeństwo. Mówię teoretycznie, bo weźmy prozaiczną sytuację: potrzebę skorzystania z toalety. Przez ucznia, oczywiście, nauczyciele nie miewają potrzeb fizjologicznych;) A zatem dziecko pyta, czy może skorzystać z toalety. A ty masz niesamowity dylemat: puścić i ryzykować, że coś mu się stanie (nie możesz spuścić ucznia z oka – bo tak stanowi prawo oświatowe), czy nie puścić i uniemożliwić mu zaspokojenie podstawowej jednak potrzeby (bo tak stanowi prawo natury)? 

    Ex aequo z bezpieczeństwem stoi poziom nauczania. I tu znowu mamy absurdalną rozbieżność oczekiwań, bo: nie należy nadmiernie uczniów stresować, ale należy od nich wymagać; trzeba ich porządnie nauczyć, ale nie wolno zaniedbać realizacji programu; czyli jeżeli uczniowie czegoś nie zrozumieli, nie możesz poświęcić kilku lekcji na wytłumaczenie, bo nie zdążysz z programem (a zostaniesz z tego rozliczony). Dotyczy to zwłaszcza “normalnych” przedmiotowców, którzy mają liniowo (po kolei) ułożony program. Językowcy mają łatwiej, bo program jest spiralny (co jakiś czas aspekt, np. gramatyczny, się powtarza). Jeżeli uczniowie czegoś po drodze nie zrozumieją, później będzie im szło jeszcze gorzej, ale jakimś cudem mają porządnie zdać egzaminy (bo z wyników też to nauczyciel będzie się tłumaczył). 

    Uczeń jest na pierwszym miejscu, ale tylko tak w idealnej szkole.

    4. Atmosfera

    Miałem szczęście trafić i na mądrą dyrekcję, i na świetne grono pedagogiczne. Jednak nawet tam atmosfera była często… nerwowa. Ciągły pośpiech, niespodziewane zastępstwa, słaby przepływ informacji, dokumentacja “na wczoraj”, niedziałające ksero, kolejka do komputera itd. “Nerwówka” jest w każdej pracy – ale, żeby rezerwować kolejkę, bo musisz coś wydrukować? 

    5. Rady 

    Rady pedagogiczne – sekretne, objęte tajemnicą spotkania grona. Cóż dzieje się za zamkniętymi drzwiami? O czym że radzą ci wybrańcy? Poza dwiema radami na zakończenie półrocza, o niczym. Na przykład odczytuje się na głos sprawozdania z własnej pracy. Porywające. I szczegółowe. Czasami rady są szkoleniowe. Wtedy grono jest edukowane – często z zakresu zmian prawno-organizacyjnych. Wtedy słucha się treści nowych rozporządzeń. Też porywające. Oczywiście, wszystkie materiały można by przesłać mailem, ale wiadomo, że bez przymusu nikt by się z nimi nie zapoznał. No i nie byłoby szkolenia. W zależności od ich rodzaju, rady trwają od 2 do 6 godzin

    6. Doskonalenie  

    Nauczyciel ma obowiązek doskonalić swój warsztat. To bardzo dobrze. To znaczy, założenie jest bez zarzutu. Natomiast sama realizacja… Widzisz, w szkole chodzi o to, żeby na wszystko mieć papier. Świadectwo, dyplom, certyfikat. Nie zawsze ważne jest to, czy rzeczywiście jakieś szkolenie czegoś cię nauczyło. Żeby oddać sprawiedliwość, nauczyciele mogą od szkoły dostać całkiem spore dofinansowanie do szkoleń. Z tym, że ja, jako nauczyciel języka obcego, najwięcej uczę się z… publikacji naukowych (piszę doktorat) i Internetu. Odwiedzam blogi, fanpage, czytam artykuły. To tam znajduję pomysły na nieszablonowe lekcje, na nowatorskie sposoby nauki, na zapamiętywanie… Ale, niestety, blogerzy nie wystawiają certyfikatów, więc nie jest to żadna forma doskonalenia. Żeby było widać, że naprawdę doskonalę swój warsztat, musiałem wziąć udział w kilku “certyfikowanych” szkoleniach. Przy czym, średnio, na 1/5 z nich dowiedziałem się czegoś nowego, na 1/5 usłyszałem o czymś, co wiedziałem już od kilku lat, a pozostałe 3/5 były kompletnie bezużyteczne.  

    7. Awans zawodowy

    I tu płynnie przechodzę do awansu zawodowego, który z doskonaleniem jest bardzo ściśle związany. Nie ma obowiązku zdobywania kolejnych stopni awansu, oprócz pierwszego, odbywania stażu na nauczyciela kontraktowego. Nie ma obowiązku, ale wyższy stopień awansu to wyższe wynagrodzenie. Początkujący nauczyciel stażysta potrzebuje roku na to, żeby uzyskać stopień nauczyciela kontraktowego i zarabiać około 100 zł. więcej. Droga do zdobycia kolejnego stopnia jest ściśle określona w odpowiednim rozporządzeniu i przy każdym stopniu, co naturalne, dłuższa i bardziej wymagająca. Jednak każdy etap łączy jedno. Jeżeli zdecydujesz się, że robisz awans, najpierw tworzysz plan rozwoju, który przedstawiasz do akceptacji na początku roku szkolnego. To po prostu kilkustronicowy dokument, w którym szczegółowo planujesz, co będziesz robił w przewidzianym czasie. Metody nauczania, szkolenia (patrz wyżej), innowacje pedagogiczne itd. Przed egzaminem na kolejny stopień składasz sprawozdanie z realizacji tego planu. I tu mamy ten ścisły związek z poprzednim punktem – poświadczone szkolenia: jedni prowadzą szkolenia, żeby mieć dokument do swojego awansu, a inni w nich uczestniczą dokładnie w tym samym celu.

    To, oczywiście, ogromne uproszczenie, ale tak to działa.

    8. Zmęczenie

    Uważam, że nauczyciel powinien wchodzić na lekcję z maksymalnym poziomem energii. Żeby skupić na sobie uwagę uczniów, przekazać wiedzę, wzbudzić zainteresowanie, musi zarażać swoją energią i pasją. Młodzież to czuje. 

    To zawód wyczerpujący i fizycznie, i psychicznie, chociaż ogromnie satysfakcjonujący.

    Niestety, trudno jest utrzymać wysoki poziom energii, jeżeli masz 6 lekcji pod rząd, a między nimi tylko jedną przerwę (bo na pozostałych dyżurujesz). Często zdarza się, że nauczyciel wchodząc do klasy ma ochotę po prostu usiąść i chwilę odpocząć. Wtedy trudno mówić o dobrej lekcji.  

    9. Oczekiwania

    Nauczyciel musi sprostać oczekiwaniom dyrekcji, uczniów i rodziców. To bywa trudne do pogodzenia. Uczniowie chcą, żeby lekcje były ciekawe, przyjemne i efektywne. Nieprawdą jest, że uczniowie nie chcą się uczyć. Zwykle chcą, ale nigdy nie chcą się na lekcjach nudzić. No cóż, moje oczekiwania są podobne.

    Trochę inaczej sprawa wygląda od strony rodziców. Często chcieliby, żeby dziecko miało w zeszycie tradycyjną notatkę i natychmiastową informację zwrotną na temat postępów dziecka w nauce (lub ich braku). Ja też bym tak chciał, ale niestety, jeżeli uczysz kilka klas, zwyczajnie nie masz czasu, żeby na bieżąco informować rodziców o ewentualnych problemach (czy sukcesach).

    Natomiast dyrekcja oczekuje od ciebie, że dzieci będą nauczone, rodzice zadowoleni, egzaminy dobrze zdane, a dokumentacja na bieżąco uzupełniana.  

    10. Pieniądze

    O zarobkach nauczycieli pisałem już na blogu. Gdyby brać pod uwagę 40-godzinny tydzień pracy, to w szkole nie zarabia się wcale aż tak mało. Rzecz w tym, że te zarobki w najmniejszym stopniu nie są adekwatne do odpowiedzialności, wykształcenia, czasu i wysiłku włożonego w tę pracę. Presji oczekiwań i czasu nie wynagradzają według mnie nawet płatne wakacje. Zresztą, po ubiegłorocznym strajku ludzie chyba mają większą świadomość tego, na czym polega zawód nauczyciela i podzielają ten pogląd.

    Pracowałem w kilku szkołach i moje wrażenia są sumą doświadczeń z różnych miejsc. Zrezygnowałem z pracy w szkole, ale nie zamierzam całkiem rezygnować z nauczania. Równie pewien jestem tego, że nie chcę być urzędnikiem, a do tego coraz bardziej sprowadza się, niestety, rola nauczyciela.

    Wielu nauczycieli odchodzi z pracy w szkole – nierzadko z tych samych powodów, co ja.

    Czy niedługo okaże się, że nie ma komu uczyć dzieci?

    Czytaj dalej:

    Jak zarabiają i pracują polscy nauczyciele w pigułce

    10 zasad, których nie usłyszysz od nauczyciela – czyli dekalog uczących się języka obcego


    .

    Podobał Ci się ten artykuł?

    Jeśli tak, to zarejestruj się aby otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach oraz metodach efektywnego uczenia się.
  •  

     

  •  

     

  • 43 Responses
      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 lutego, 2020

        Dzięki!

    • Monika
      23 lutego, 2020

      Dokładnie tak jest, jak piszesz, odeszłam po 25 latach. Trzymam kciuki i podziwiam tych co zostali, jakie nie mieliby powody, to twarde sztuki. Pozdrawiam.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        25 lutego, 2020

        Dzięki Monika za zabranie głosu. Z Twojego komentarza odebrałem, że podobna specyfika pracy była 25 lat temu. Tym bardziej doceniam, tak jak napisałaś, te osoby, które dalej stają codziennie pod tablicą. Darzę ich wielkim szacunkiem. A mogłabyś się podzielić jakie były powody Twoje rezygnacji?

        • Wojciech
          18 lipca, 2023

          Ja chce być nauczycielem chyba to przemyśle warto wspomnieć o rozczeniowych rodzicach i braku szacunki

    • Małgorzata
      24 lutego, 2020

      Świetny materiał, jestem nauczycielką z ok.25-letnim stażem pracy w klasach początkowych i obecnie czuję się tak, jakbym miała już pętle na szyi,która się zaciska,papierologie i ciągłe wymagania dyrekcji zabrały mi już resztki checi do pracy. Uwielbiam dzieci i ich zwyczajnie uczyć ale w szkole my nauczyciele już nie uczymy! Na pierwszym miejscu wychowujemy, bo tego nie zrobili rodzice, później tworzymy papiery, uroczystości,wywiadówki i mnóstwo innych rzeczy i gdzieś coś na końcu pouczymy. Tak wygląda teraz praca w szkole!!!!! Również jestem na etapie ucieczki i szukania innej pracy, pozdrawiam.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        25 lutego, 2020

        Dzięki Gosia za Twój głos. Rozumiem Cię doskonale bo sam przeżywałem moje odejście przez min. pół roku i biłem się z myślami czy chcę czy warto czy nie zostawiam w tej sposób swoich uczniów. Dużo wsparcia dali mi bliscy i przyjaciele, ale chyba najwięcej mi pomogły rozmowy z innymi nauczycielami, którzy sami przeżyli podobne rozterki lub przeżywali. Trzymam kciuki za Ciebie. Wierzę głęboko, że znajdziesz fajną pracę przywracającą radość z niej! Ja nie żałuję swojej decyzji, pomimo tego że tęsknię za uczeniem w szkole. Kto wie, może jeszcze kiedyś wrócę…

    • Margarita
      24 lutego, 2020

      Dodam jeszcze opowieść o Teczce wychowawcy, w której są papierowe wersje dziennika elektronicznego i inne dokumenty o klasie, których ilość zwiększa się każdego roku. I o zajęciach dodatkowych. Ja mam do emerytury 5 lat. Zostaję w szkole, nie mam innego wyjścia.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 lutego, 2020

        Wiadomo, że bezpieczeństwo finansowe jest ważne i szkoła trochę to zapewnia. Podobnie masz chyba Ty, aby bezpiecznie przeczekać 5 lat i odejść na emeryturę. W pierwszym roku mojej pracy nie rozumiałem dlaczego nauczyciele nie chcą pracować na emeryturze, teraz doskonale rozumiem.
        Mnie swoją drogą przeraża jeszcze praca wychowawców maturzystów- współczuję im z tymi wszystkimi papierami do wypełnienia… I doceniam jednocześnie ten trud!
        Bravo dla Ciebie za tyle lat w szkole! Jak bym mógł to bym wręczył specjalny MEDAL wnauce.pl

    • Zofia
      24 lutego, 2020

      Podzielam pogląd tego nauczyciela i nie tylko jego,ale wszystkich.serdecznie współczuję nauczycielom.to co opisuje to chore,ale jest to prawda.mialam okazję poznać szczegóły.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 marca, 2020

        Zofia, cieszę się, że rozumiesz nauczycieli i bardziej się rozumie sytuację szkolnictwa jak zna się szczegóły, o których wspomniałaś. Już pisałem o tym wcześniej, że tym bardziej doceniam PEDAGOGÓW, którzy cały czas uczą w szkołach.

    • Grażyna
      24 lutego, 2020

      Podpisuję się obiema rękami pod artykułem. Uczę w szkole ponad 30 lat, dlatego, że jest to moja pasja i że szkoły w których pracowałam i nadal uczę miały super dyrekcję i atmosfera w nich była i jest fajna. Ale młodzi ludzie są teraz inni niż moje pokolenie i myślę, że praca w szkole jest dla nich mało atrakcyjna i w przyszłości nie będzie komu uczyć. A może zastąpią nas komputery. Smutne.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        25 lutego, 2020

        Dzięki za Twój komentarz:) To smutne. Spotkałem też super dyrekcję i dobrą atmosferę w pokoju. Tęsknię za uczeniem w szkole bo traktuję to nie tylko jako powołanie, ale i pasję. Z mojego rocznika uczy nas zaledwie parę procent :(:(:( Mam nadzieję, że z tego tekstu skorzystają inni. Już widać, że są zdolni nauczyciele, którzy odeszli ze szkoły i rozwijają własne ośrodki do nauczania. I to cieszy:)

    • Maja
      24 lutego, 2020

      Podpisuję się wszystkimi czterema kończynami.
      Po 15 latach w szkolnictwie skapitulowałam z dokładnie tych samych powodów.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 marca, 2020

        Myślałem, że już odpisywałem, gdzieś uciekł mój komentarz:) Maju, bravo dla Ciebie, że 15 lat pracowałaś. Kawał czasu i zebranego doświadczenia!

    • Żaneta
      24 lutego, 2020

      Ja jeszcze bym dodała, że zrobienie awansu nie jest wcale takie oczywiste. Ja od dwóch lat nie zaczęłam stażu, bo raz to źle, raz tamto. Dodatkowo według mnie przydałby się też punkt o tym, że w szkole nigdy nie ma gwarancji całego etatu, często trzeba pracować w 2 czy 3 szkołach.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 marca, 2020

        A to dziwne, że nie zaczęłaś stażu. Z mojego doświadczenia szkolnego i kolegów, nie widziałem, żeby ktokolwiek miał problemy. Jedyny problem jaki spotkałem to zebranie godzin, aby mieć te pół etatu wymaganego do stażu.

    • wiesław
      24 lutego, 2020

      Wiem wszystko Kochani! Moja córka jest nauczycielką [od 22 lat]. Podziwiam ją za hart ducha i poświęcenie, które wkłada w nauczanie dzieci i młodzieży.Pracuje w szkole tylko dlatego, że kocha szkołę i to co w niej robi.Widząc często jej zmęczone od niewyspania oczy jest mi jej po prostu żal.MA PRZECIEŻ DRUGI WSPANIAŁY ZAWÓD DO WYKONYWANIA KTÓREGO CZĘSTO JĄ NAMAWIAŁEM ale niestety, pozostaje nadal w szkole, którą po prostu kocha i cierpi. Pozdrawiam wszystkich takich nauczycieli, jaką jest moja kochana Córeczka.

    • Małgorzata
      24 lutego, 2020

      To świetny o bardzo prawdziwy tekst. Jako była dyrektorka i nauczycielka poświadczam całkowity realizm szkolny tej wypowiedzi. Dla mnie najważniejszi byli uczniowie. Nauczyciele również. Za brak OGROMNEJ ilości papierów odpowiada dyrektor. Nie za dobrą atmosferę w gronie, przyjaźń z uczniami, starania o dobre wyposażenie, ale PAPIERY. I za wyniki… Nieważne, czy młodzież z ze wsi, miasta, bogata czy biedna… Wszyscy mają się dobrze uczyć. Nikogo nie obchodzą zdolności, możliwości. Nikogo nie obchodzi, że to dobry sportowiec, ale nie matematyk. Świetny ścisłowiec, lecz nie językowiec. To wszystko może radykalnie usunąć myśli o nauczycielstwie.

    • Anna
      24 lutego, 2020

      W pełni się z tym identyfikuję.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        26 lutego, 2020

        🙁

    • Rafał
      24 lutego, 2020

      Pruski schemat nauczania jak w fabrykach może zniechęcić najlepszych i najbardziej oddanych nauczaniu ludzi. Myślę że póki rządzącym będzie na rękę “produkowanie” statystycznego Kowalskiego o zbliżonym profilu intelektualnym, to nie zmieni się nic. Bo to oni mogą zmienić system, a jeśli im się nie opłaca, to czemu mieliby to robić?

    • Marek
      24 lutego, 2020

      Być może to jakiś rodzaj depresji, ” narzucony przez system nauczania ” pogoń za tym szufladkowaniem w kategorię przydatności i wynagrodzeń zabija własne pomysły, ograniczenia by na wszystko trzeba mieć ” papier “, niestety widzę że ta ” machina nauczania ” chyba jest nie synchroniczna niby grono nauczycielskie włącznie z Dyrekcją można porównać do ” spłoszonego stada w galopie ” ,każdy pędzi i może stratować siebie nawzajem “. Może jest skrzętnie ukrywana wzajemna empatia do samych siebie, ale te sytuacje nie są z dnia na dzień to przez lata, widocznie tak jest ale dla pocieszenia we wszystkich zawodach i zawsze przychodzi czas wypalenia i chęć przyjemności z pracy…

    • Waldemar
      24 lutego, 2020

      Wiem, niestety, że tak rzeczywiście jest. Jest to o wiele gorzej niz było w latach 70-tych i mam wrażenie, że z każdym rokiem się pogarsza. Szkoda, że Autor artykułu nie wspomniał o takich “duperelach” jak np. coraz szerzej rozwierające się nożyce “program nauczania – możliwości jego realizacji”, problemy psychiki młodzieży, stopień zróżnicowania klas, zerowa praktycznie atrakcyjność nauczanych treści ze względu na pospiech, brak możliwości sensownego rozłożenia treści (:zrealizować trzeba WSZYSTKO) i wiele podobnych, bardzo niestety praktycznych aspektów szkolnego życia. W moim odczuciu poziom wytworzonego w szkole napięcia przekroczył już granice absurdu, Jedynym (na początek) wyjściem jest natychmiastowe ograniczenie o co najmniej polowe debilnych wymagań formalnych i danie nauczycielowi “wolną rękę” w kształtowaniu co najmniej 60% jego relacji z uczniem. Również tzw. programów nauczania. Tak długo jak uczeń i nauczyciel stać będą po PRZECIWNYCH stronach tablicy nic dobrego z tego nie wyjdzie

    • Ewa
      25 lutego, 2020

      w pełni jestem za, podpisuję się pod wszystkim, mam te same spostrzeżenia i odczucia…

    • Klaudiusz
      25 lutego, 2020

      Życzeniem moim byłoby aby każdy obywatel tego kraju zapoznał się z twoim tekstem -jest bardzo prawdziwy. Niestety większość nie chce wiedzieć, a spora grupa udaje że nie wie -jak wygląda praca nauczyciela. Powielają szkalujące i nieprawdziwe informacje … coraz częściej myślę o rezygnacji ?

    • Asia
      25 lutego, 2020

      Pracowałam w szkole tylko rok. Bardzo lubiłam uczyć i zawsze chciałam to robić. Jednak po tym jak życie zweryfikowało moje wyobrażenia postanowiłam szybko zmienić pracę. Brak wolnego czasu, traktowanie przez ludzi jak totalny nierób, rozszczeniowi rodzice, dyrekcja która straszyła mnie zwolnieniem z pracy jeśli nie odstąpię od strajku…. Zwalnianie nauczycieli przez dyrektora bez powodu i puszczanie plotek by zepsuć między nimi atmosferę. Pod tym względem ta praca była toksyczna. W kolejnej pracy dostałam 3 razy wyższą wypłatę na starcie. Po 8 h mogę się odprężyć i się nie zamartwiać. Najlepsza decyzja

      • Weronika
        16 stycznia, 2022

        Czym się teraz zajmujesz?

        • Awatar użytkownika
          Michał Walasek
          24 stycznia, 2022

          Asia, obecnie pracuję na cały etat w korporacji i uczę prywatnie.

    • Henryk
      26 lutego, 2020

      MOIM ZDANIEM TYLKO MASOWY STRAJK MÓGŁBY ZMIENIĆ TEN CHORY SYSTEM

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        15 marca, 2020

        Obawiam się, że i to nie pomoże. Ale próbować chyba warto. Jednak, raczej nie dojdzie do kolejnego takiego strajku jak rok temu.

    • Lena
      26 lutego, 2020

      Dziękuję . Moje odczucia na temat pracy w szkole są bardzo zbliżone. Czara goryczy już się przelałą. W tym roku spełnię kryteria, zeby odejść na świadczenie kompensacyjne. Mimo, że kiedy zaczynałąm pracę takie miały być warunki mojego odejścia na pełną emeryturę. 30 lat pracy. Chociaż moje “świadczenie” będzie żałosne, nie zostanę w szkole ani dnia dłużej, niż muszę. Mam swój pomysł na życie i jeszcze chcę mieć siły, żeby go zrealizować. Tylko jeszcze muszę wytrzymać do czerwca.

    • wiesław
      5 marca, 2020

      Nie ma chyba szczęśliwszego człowieka niż ja, po 34 latach nauczania w kilku szkołach średnich ( pracowałem w zawodzie z zamiłowaniem), “uciekłem ” z zawodu z myślą że wybór miejsca pracy był moim błędem życiowym.
      Byłem osobą o wykształceniu technicznym za późno otrzeźwiałem, żeby zmienić miejsce pracy, później było szkoda (uczniów, lat pracy, wcześniejszej emerytury-do czasu, później człowiek był już “za stary”).
      Oczywiście 10 przyczyn rezygnacji wymienionych powyżej w pełni popieram, a do tego głodowe zarobki ( jedyna satysfakcja to spotkania z uśmiechniętymi uczniami 3-4 tyś ), ciągła pogoń za kasą aby utrzymać rodzinę, debilna atmosfera w szkole, dyrekcja w ciągłym ataku ( ludzie dobierani z teczki -często powinno się im zrobić przed podjęciem stanowiska badania psychiatryczne), można by napisać na ten temat niezłą książkę, ale nie wiem czy była by hitem, a innej szkoda by było pisać. Przepraszam że tak chaotycznie wyrzucam moje myśli. To na razie tyle, dzisiaj błogo odpoczywam znajdując sobie zajęcia dające mi pełną satysfakcję.

    • ewamaria
      14 marca, 2020

      A jako językowiec dodam mój bezwzględnie ulubiony akcent dotyczący samokształcenia. Już się uzbrajam. Otóż rozwój nauczyciela można podzielić z grubsza na dwie kategorie: metodyczny i merytoryczny. Pisze Pan, że można uzyskać całkiem spore dofinansowanie. Nie w mojej szkole, mniejsza o powody… Otrzymaliśmy jasny komunikat, że możemy sobie skoczyć na pędzel. Więc, NIE pojadę na konferencję do Warszawy (Horyzonty Anglistyki), bo nie wyłożę dobrych paru stówek. Zadowolę się czymś znacznie tańszym…Ile to będzie WARTE??? Niewiele. Ale…teraz moje ulubione…Ile zostaje w głowie po kilkunastu latach nauki w podstawówce? Może tak kursik na poziomie C2 w British Council? Dwa razy w tygodniu, powtórzenie wszystkich sprawności, można pogadać z młodzieżą, zobaczyć co u studentów słychać itd. Żaden wstyd dla belfra…Oj, chyba tylko ja tak uważam, bo dla dyrekcji takie coś nie zasługuje na dofinansowanie. Lepiej się nie przyznawać. I jeszcze jedno. Kiedyś istniał przepis dający możliwość kilku dni płatnego urlopu na samokształcenie. Najwyższy czas, żeby przepis znowu wprowadzić …

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        15 marca, 2020

        Ale super, że Ewo o tym piszesz (proponuję pisać na Ty). Rzeczywiście różni dyrektorzy różnie podchodzą do tego. Ważny komunikat, który dostawaliśmy na radach nauczycielskich: kształcić się. Nawet jeżeli pieniądze się znajdowały, to ja zwyczajnie nie miałem sił i czasu na dokształcanie się. Robiłem to na oparach własnych sił (myślę o udziale w konferencjach). Miałem nadzieję, że ten przepis dalej istnieje. Sprawwdziłem- brak.

      • Awatar użytkownika
        Magda
        17 sierpnia, 2020

        Miałam świetnego nauczyciela historii, który mówił zawsze: “nauczycielem można zostać tylko z głupoty lub z chciwości” i twierdził, że on nim został właśnie z chciwości, bo przecież głupi nie jest 😉

        Pozdrawiam wszystkich pracowników oświaty i życzę im, żeby ich praca została jak najszybciej odbiurokratyzowana, choć to pewnie utopia

        • Awatar użytkownika
          Michał Walasek
          19 sierpnia, 2020

          Dzięki Magda. Tak samo utopią jest, że w Polsce nauczyciele zaczną godnie zarabiać.

    • Nauczyciel
      18 listopada, 2020

      Widzę, że komentarze są z lutego. Ja natomiast dodam od siebie, że bardzo dużo nauczycieli odeszło od września z zawodu. Nowi nauczyciele przychodzą na chwilę i albo idą na dłuższe l4, albo odchodzą. Zostali ci, co uczą już jakiś czas. Ja uczę już 9 lat. Ostatnio ku niezadowoleniu dyrekcji – odeszłam z biblioteki szkolnej, zajęłam się nauczaniem, jednak cały czas myślę o zmianie zawodu. Dlaczego? Praca w bibliotece – nauczyciel bibliotekarz jest od wszystkiego – od noszenia książek (jak ktoś ci pomoże to z wielką łaską), od przygotowania podręczników najlepiej na już, od wysłuchiwania żali i pretensji dyrekcji, nauczycieli i i rodziców, że zamówienie przyszło za późno, że jest pomyłka w zamówieniu, że czegoś brakuje w zamówieniu, że dziecko zgubiło książkę w szkole, wiec to problem szkoły. Dyrekcja i księgowość oczekują, ze bibliotekarz zajmie się zamówieniem podręczników, rozliczy dotację celową na podręczniki i ćwiczeni i się przy tym nie pomyli.. Wszelkie argumenty za tym, że za to dopowiada dyrekcja, nie działają, wręcz powodują większą frustrację. Sama przez pierwsze tygodnie wakacji odpisywałam stertę starych podręczników, po inwentaryzacji oddałam bibliotekę. Prawdopodobnie nowa dziewczyna nie wytrzyma roku w pracy, już ma dość a mamy listopad, ja nie jestem jej w stanie pomóc, choćbym chciała, bo dorobiłam się przez te lata choróbska. Ale jeśli myślisz, że w bibliotece pije się kawę , prowadzi kółka, wymyśla konkursy – to jesteś w błędzie, na to nie ma czasu, choćby się chciało. Przechodząc dalej – nauczanie przedmiotu, w tym zdalne. Uczniowie już od września mówili, ze oczekują nauki zdalnej, bo nigdy nie mieli lepszych ocen z matematyki czy chemii, od września obserwuje się problemy, roszczenia, pretensje, agresje do innych uczniów i do nauczycieli. Wracając do nauki zdalnej. Co chwilę otrzymujemy informację o tym, ze źle uczymy. I to nie my nauczyciele otrzymujemy informacje od rodziców, ale takie skargi otrzymuje od razu wychowawca lub dyrekcja. Czego dotyczą: że czegoś nie wytłumaczyliśmy, ze wysłaliśmy plik i dziecko nie potrafi go odczytać, że lekcja trwa 45 min a wg zaleceń ma trwać 30, albo, ze lekcja trwa 30 min a potem dziecko 15 musi pracować samodzielne odchodząc od komputera (wg zaleceń), a my jesteśmy dostępni w razie pytań, albo – to też wg regulaminu niektóre lekcje są w formach prezentacji, lub zadań wysyłanych do samodzielnej pracy podczas lekcji lub zadania i tutaj znowu pojawiają się pretensje, że dziecko musi klikać w link do interaktywnej prezentacji, zadania, zrobić samo, że odsyła np. plakat w formie zdjęcia, że wzór zadania, którym ma się inspirować, jest w pdf a nie w wordzie do skopiowania, ze muszą coś ręcznie narysować i napisać na kartce. Największym hitem była skarga, ze uczniowi połączenie zerwało podczas lekcji i to wina nauczyciela, albo nauczycielowi zerwało połączenie i to też jest niedopuszczalne. Te sytuacje powodują, że nawet najlepszy, kreatywny nauczyciel ma dość, ile można wytrzymać psychicznie, poświęcając przy tym dużo czasu na stworzenie ciekawej prezentacji, interaktywnego zadania, quizu, przygotowanie ciekawego tematu, a i tak po każdej lekcji zastanawiamy się o co tym razem będą pretensje. Zostajemy sami z tym wszystkim, bo jeśli jest jakaś skarga, to zawsze jest to wina nauczyciela. Ja myślę o odejściu z zawodu, bo po pracy powinnam od tego wszystkiego odpoczywać, nabrać sił i energii, a nie potrafię. Potrzebuje się rozwijać,a czuję, ze stoję w miejscu Zaczęłam dyplomowanie i tutaj znowu pojawiła się informacja o studiach podyplomowych. Tylko, że ja nie chce! Mam skończone 3 podyplomówki, za każdą płaciłam sama, jedna mi się tylko przydała i raz mi oddano 40%, zdecydowanie wolałabym przeznaczyć pieniądze na dobry kurs językowy czy graficzny, studia podyplomowe nie związane ze szkolnictwem, coś dzięki czemu poczuję, że moje finanse nie poszły na marne. Moze się rozpisałam, ale tak wygląda obraz współczesnej szkoły. Chyba najbardziej niepokojące jest to, ze nowi/młodzi nauczyciele przychodzą na chwilę i odchodzą po roku, czy nawet dwóch miesiącach pracy.

    • Adam
      20 września, 2021

      No ale jeśli dyrekcja była taka »mądra«, to skąd taka liczba dokumentów do wypełnienia? Mądra dyrekcja raczej formalizuje to, co musi być sformalizowane.

      • Awatar użytkownika
        Michał Walasek
        20 września, 2021

        Adamie,
        niestety mądra dyrekcja nie zawsze może sformalizować i zmniejszyć liczbę dokumentacji, która jest odgórnie narzucona przez MEN.

    • Renata
      5 listopada, 2021

      Mój komentarz jest taki, że zawód nauczyciela powinien podlegać po prostu mechanizmom rynkowym. Kto się nie nadaje ten odpada. Zdjęłabym wszelkie reżimy i ograniczenia czasowe i organizacyjne. Ustaliłabym satysfakcjonujące wynagrodzenie. Dajmy na to 10000 zł plus ubezpieczenia, darmowe obiady itp itd. Pozostawiła absolutną dowolność w sposobie nauczania. Zlikwidowałabym związek zawodowy. W rękach Rady Rodziców pozostawiłabym kto zostaje a kto nie, weryfikacja co rok.

      Tak było kiedyś i komu to przeszkadzało? Mieszkańcy wioski opłacali nauczyciela i decydowali kto będzie pracował. Powinna o tym decydować agora czyli wspólnota lokalna zainteresowana kształceniem własnych dzieci.

      Miernota i ludzie liczący wyłącznie na dożywotnie pensum i emeryturę odpadłaby w przedbiegach a dobry nauczyciel cieszyłby się należytym szacunkiem.

      Jestem samotną mamą trójki dzieci. W ubiegłym roku byłam zmuszona przenieść dwie starsze pociechy na nauczanie domowe gdyż szkoła całkowicie przerzuciła na rodziców nauczanie dzieci. Zastanawiam się na co idą moje pieniądze? Rola nauczyciela ograniczała się do wyznaczenia uczniowi wymagań, z których był rozliczany. I tak na przykład polonistka zadawała po każdej lekcji pracę domową na 1,5 godziny plus wypracowanie. W domu córka musiała opracować notatkę z lekcji, łącznie z wpisaniem daty i tematu lekcji. Nauczycielka za punkt honoru przyjęła realizację dosłownie wszystkich pytań z podręcznika. Tak więc lekcja polegała na tym, że nauczycielka na lekcji omawiała temat a uczeń w domu musiał wykonać wszystkie zadania pod czytanką. Doszło do tego, że córka w ciągu trzech pierwszych tygodni drugiego semestru szóstej klasy, kiedy byłam chora na koronawirusa i nie mogłam z nią pracować, przyniosła 9 jedynek co właściwie przekreśliło z góry szanse na promocję do następnej klasy.

      Obecnie uczę córki sama, zajmuje mi to 2 razy mniej czasu niż gdy córki chodziły do szkoły a w efekcie dzieci są w stanie opanować materiał. Nareszcie czuję ulgę, że dzieci mają rzeczywistą wiedzę. Szkoła była tylko prześlizgiwaniem się po temacie, a dzieci nie umiały dosłownie nic bo nie miały czasu na naukę i powtarzanie materiału. Całe dnie i weekendy siedziały i nadganiały zaległości. Z angielskiego dramat. Po 6 latach nauki w szkole 3 razy w tygodniu po 45 minut córka nie potrafiła dosłownie nic, nie potrafiła odmiany czasownika to be, nie potrafiła wymawiać żadnych słów. Prywatny korepetytor podczas indywidualnych zajęć przez 3 miesiące 2x w tygodniu zrobił z nią więcej niż szkoła w czasie 6 lat. Masakra.

      Dzieci nie wrócą już do szkoły podstawowej. Natomiast w szkole średniej pójdą do szkoły z internatem prowadzonej przez siostry zakonne. Bowiem poziom demoralizacji w liceach publicznych sięgnął już szczytu. Widzimy to po piosence Maty.

    • Sylwia
      11 listopada, 2021

      Ze wszystkim się zgadzam w 100%. Wyjście ucznia do toalety to prawdziwy dylemat. Puszczam, bo przecież on/ona już ledwo trzyma. Wpadłam na pomysł, aby przed wyjściem zostawiali telefon w sali. Wiadomo, wróci sprawniej niż bym oczekiwała. Serio! Pracuję w swoim zawodzie juz 20 rok i nadal bardzo lubię swoją pracę, ale niestety zaczynam odczuwać zmęczenie. A w szczególności sprawdzaniem prac uczniów. Jestem anglistką w szkole średniej i liczba godzin sprawdzania jest spora. I zawsze w między czasie wykonuję ćwiczenia rozciągające. A szkolenia- ma Pan rację co do metoryki. Więcej uczę się od niecertyfikowanych blogerów, metodyków itp. przez to, że w ubiegłym semestrze podałam szkolenia, bez certyfikatów, obniżono mi motywacyjny o 1%. To tylko kilka punktów, do których się odniosłam, ale jest tego tak dużo, że mogę spokojnie napisać, że zgadzam się ze wszystkimi przez Pana opisanymi. I niestety, mimo, że jestem dość dobrze ogarniętym człowiekiem, nauczycielką, jestem juz zmeczona. Nigdy nie byłam nawet na zdrowotnym i mam dopiero 42 lata. Zaznaczam,ze bardzo lubię swoją pracę, 20 lat stażu aktywnej pracy zawodowej i już zaczynam być zmęczona.

    • Anna
      22 maja, 2023

      Jak tak czytam te komentarze to się zastanawiam nad jednym… czy nauczyciele myślą, że w innych zawodach nie ma niepłatnych nadgodzin?
      Czy w innych zawodach nie ma pracy, którą się bierze do domu?
      Czy w innych zawodach nie ma czegoś takiego jak odpowiedzialność? W innych zawodach ludzie się nie muszą dokształcać?
      Owszem to wszystko jest również w innych zawodach.
      Ale w innych zawodach nie ma 10 tygodni przerwy wakacyjnej i wielu dni wolnych, o których przekonuję się teraz boleśnie jako matka trójki dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
      I etat wynosi 40 godzin, nie 18.
      Byłam nauczycielką 20 lat temu przez 3 lata, ale skuszona wyższą pensją niz w szkole odeszłam do innego zawodu. Pochodzę z nauczycielskiej rodziny i wiem ile czasu wolnego miała moja mama nauczycielka języka obcego i ile czasu wolnego mam ja. Dysproporcje są ogromne.
      Obecnie siedzę w pracy 8 godzin, a często dłużej. W miesiącach listopad- styczeń biorę pracę regularnie do domu, mam spotkania raz w miesiącu, które bardzo przypominają rady pedagogiczne. Jeżdżę dwa razy w miesiącu na delegacje do klientów 150km. Mam zaległe 60 dni urlopu wypoczynkowego i jak dostane 2 tygodnie urlopu wypoczynkowego w wakacje to jest to cud. Przez 15 lat miałam aż 2 razy.
      Za błędy merytoryczne ponoszę dużą odpowiedzialność. Dokształcam się regularnie, ustawą wymagane jest 15 godzin szkoleń zakończonych testem, w praktyce jest ich 100 , bo przepisy ciągle się zmieniają. I zarabiam około 5 tysięcy na rękę.
      Owszem, zawód nauczyciela nie jest łatwy, ale to nie jest tak, że tylko nauczyciele mają ciężko i nie mają żadnych przywilejów.
      Jako mama uczniów klasy 1 i 3 i 5 widzę ile nauczyciele biorą zwolnień. Żadne z dzieci od początku roku nie miało tygodnia bez zastępstwa. Niektórzy mają po 2 -3 tygodnie wolne w miesiącu!
      Moja ciocia, która również jest nauczycielką owszem też narzeka na swoją pracę, ale uważa, że dla matki jest to pracą idealna.
      Więc szukam od 4 lat pracy dla nauczyciela mojej specjalizacji i nie ma! Czyżby tyłu nauczycieli języków obcych jednak by chciało pracować w tym zawodzie?

    Skomentuj Michał Walasek Anuluj pisanie odpowiedzi

    Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *. Twój adres email nie zostanie opublikowany.