
Słówka… Często jest tak, że nie ma znaczenia, czy uczysz się języka od roku, czy od lat pięciu. Niby je znasz. Nawet całkiem sporo. Kiedy czytasz jakiś tekst, właściwie wszystko rozumiesz. Natomiast, kiedy musisz coś powiedzieć… pustka, wszystkie wyrazy i zwroty ulatują gdzieś, znikają… Wracają, jasne, ale zwykle co najmniej o godzinę za późno.
Znasz to? Pewnie, każdy zna.
Znudzony mózg nie chce współpracować
Regularnie powtarzam i moim uczniom, i tu, na blogu, że mózg nie znosi nudy. Działa wtedy na najniższych obrotach. Rozleniwia się. Niestety, wciąż najpopularniejszy sposób na naukę słówek to wkuwanie ich z listy. Bierzesz spisany zestaw słownictwa, powiedzmy 80-100 wyrazów. Ułożonych alfabetycznie. Wydrukowanych w równych słupkach. Czarnym na białym. Na samą myśl odechciewa mi się uczyć. W każdym razie, bierzesz tę kartkę, czytasz kilka razy. Wkuwasz na pamięć. Zdajesz kartkówkę. Zapominasz. No najgorzej! Co za strata czasu! Spędziłeś kilka godzin na wkuwaniu, a i tak nic nie umiesz. Nie wiem, jak dla ciebie, dla mnie to nie ma sensu.
Wiem, o co chodzi. Chciałeś zdobyć dobrą ocenę. No dobrze, w ten sposób patrząc, osiągnąłeś swój cel. Z tym, że skupiłeś się wyłącznie na ocenie. Zupełnie pominąłeś kwestię zapamiętania. Żeby zapamiętać, trzeba urozmaicać sobie naukę. Za każdym razem zmieniać metodę. Czytać, słuchać, pisać, rysować, śpiewać… Mózg potrzebuje atrakcji! I to najwyższej próby. Dla twojego mózgu nie liczy się ilość godzin na intelektualnej karuzeli. Dla niego liczy się jakość tych bodźców.
Zdaję sobie jednak sprawę, że w warunkach szkolnych często trudno sobie na to pozwolić. Czas goni. Uczysz się nie tylko języka. Kartkówki i sprawdziany masz też z innych przedmiotów. Zakuć, zdać, zapomnieć wydaje się najlepszą receptą na przetrwanie.
A gdyby tak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?
Zadaj sobie pytanie, po co się uczysz języka. No dobrze, wiem, żeby zdać. Ale przecież przy okazji może ci coś w głowie zostać. Po co tak tracić czas i siły? Możesz przecież uczyć się języka po to, żeby go używać. Bo po to języki istnieją – żeby się z ich pomocą porozumiewać.
Przyjemnych i skutecznych metod na naukę słownictwa jest naprawdę wiele. Zerknij choćby tutaj: https://wnauce.pl/juz-sie-nie-wymigasz-80-sposobow-na-nauke-slowek/ https://wnauce.pl/juz-sie-nie-wymigasz-80-sposobow-na-nauke-slowek/
Jednak dzisiaj chcę ci zaproponować jeszcze jedną, całkiem nową metodę. Co ty na to, żeby powtarzać słówka mówiąc je do kogoś?
Wiem, co odpowiesz: “Michał, oszalałeś? Skąd ja ci teraz wezmę native speakera do rozmowy? Człowieku, ja za trzy dni mam test z jedzenia!”
Ale ja nie mówię o native speakerze. Ani nawet o stałym partnerze językowym. Chodzi mi o to, żeby mówić w języku obcym do ludzi, z którymi się spotykasz. Po prostu zacznij mówić po francusku (angielsku, hiszpańsku itd.) do swojego brata, siostry, koleżanki, przechodnia na ulicy. Wiem, że na początku będzie ci trochę głupio. Będziesz się wstydził, ale po jakimś czasie wstyd zniknie. Bo nabierzesz pewności nie tylko językowej, ale po prostu – pewności siebie.
Jeżeli to zadanie wydaje ci się na początku za trudne, mów po polsku i tylko niektóre słowa (na przykład te związane z jedzeniem) wypowiadaj w języku obcym. To znacznie łatwiejsze, a cel – utrwalenie słownictwa, również osiągniesz.
A jeżeli czujesz, że i to cię na razie przerasta, mów na głos tak, jakbyś mówił do kogoś obok ciebie. Jakby ten ktoś ci towarzyszył. Na przykład komentuj na bieżąco przygotowywanie śniadania. Żartuj, zadawaj pytania. Udawaj, że jesteś francuskim kucharzem w programie kulinarnym. No cóż, nauka naprawdę może być zabawna!
Czy tę metodę warto stosować?
Warto. Sam od lat używam tej metody – mówię do obcych na ulicy. Czasami głośno – tak, że zwracają mi uwagę, a czasami całkiem cicho, do siebie.
Kiedy byłem jeszcze w liceum, mówiłem po francusku do kolegów. Oni mnie zazwyczaj nie rozumieli. Niektórzy wręcz krzywili się, mówiąc: “Przestań z tym francuskim, bo nie wiem czy
mnie nie obrażasz”. No cóż, ja się jednak francuskiego nauczyłem, a większość z nich nie…
Widzisz, wypowiadanie słów na głos jest bardzo ważne. Kiedy to robisz, twój mózg łatwiej je zapamiętuje. Utrwala równocześnie i znaczenie, i wymowę. Częste używanie języka obcego w kontekście wzmacnia jego trwałe zapamiętanie aż trzykrotnie!
Chociaż moja metoda może ci się wydawać na początku za trudna, może zbyt ryzykowna, to jednak zachęcam cię do jej wypróbowania. Nie masz przecież nic do stracenia. Możesz sobie chyba pozwolić na poudawanie przez chwilę francuskiego turysty na polskiej ulicy? Albo na przylepienie sobie łatki językowego ekscentryka wśród znajomych? Wiadomo, że nie będziesz mówić do innych po francusku przez cały czas. Wystarczy, że powiesz jedno zdanie albo kilka słówek. Ważne, żeby używać ich świadomie w praktyce. Kto wie? Może ta metoda wyjątkowo przypadnie ci do gustu? Ja sam na własnej skórze przekonałem się, że jest zabawna, niebanalna i – co najważniejsze – skuteczna. Daj jej szansę:)
A jeżeli chcesz wypróbować również inne sprawdzone metody nauki języków obcych, koniecznie przeczytaj mój artykuł o skutecznych metodach nauki języków, na pewno znajdziesz coś dla siebie!
Co o tym myślisz?