
Wiesz, jakiego języka chcesz się nauczyć, wiesz do kiedy chcesz osiągnąć określony poziom, wiesz, do czego Ci się to przyda i może nawet wybrałeś sposób nauki. Gratuluję, wyznaczyłeś sobie cel i masz wszelkie szanse, żeby go osiągnąć.
A ja bardzo chciałbym, żeby Twoje szanse były bliskie 100% i żeby nic po drodze nie zdołało Cię zniechęcić. Dlatego właśnie, bazując na własnym doświadczeniu – i jako nauczyciela, i jako ucznia – przygotowałem dla Ciebie listę 10 podstawowych i najważniejszych według mnie zasad, które pomogą Ci wytrwać w dążeniu do celu. Tych rzeczy nie usłyszysz od swojego nauczyciela, a są – sam zobaczysz – bardzo istotne podczas nauki nowego języka.
Oto mój (subiektywny) dekalog dla uczących się języka obcego:
- Błądzić jest rzeczą ludzką. Tę zasadę nie bez powodu umieszczam na pierwszym miejscu. Zbyt często spotykam uczniów, którzy zanim się odezwą w języku obcym, tak długo zastanawiają się, jakiej konstrukcji użyć, jaką formę czasownika wstawić, jakie słówko zastosować, że w końcu dochodzą do wniosku, że lepiej się w ogóle nie odzywać niż popełnić gramatyczną pomyłkę. Tymczasem masz prawo do błędów – jeżeli nie będziesz mówić, nigdy się nie nauczysz porozumiewać w języku, którego się uczysz. Nic się nie stanie, jeżeli się pomylisz – rozmawiamy z innymi po to, żeby przekazać sobie określone informacje; kiedy mówisz, nawet z błędami, Twój rozmówca widzi, że chcesz się z nim dogadać i w razie czego dopyta albo Cię poprawi. To najlepszy sposób na to, żeby nauczyć się języka – używać go! Poza tym, bądźmy szczerzy, czy zawsze mówisz w 100% poprawnie po polsku?
- Nie od razu Rzym zbudowano.
Opanowanie każdej umiejętności wymaga czasu i wysiłku. Nie wierz reklamom, które przekonują, że będziesz mówił po hiszpańsku po tygodniu używania super-mega-nowoczesnego programu/gadżetu/aplikacji. Nie ma takiej opcji! Trzeba się pogodzić z faktem, że zanim zaczniesz prowadzić konwersacje na temat sztuki postmodernistycznej czy fizyki kwantowej, najpierw będziesz musiał nauczyć się podstawowych zwrotów, czytać proste teksty i budować banalne zdania. Od czegoś trzeba zacząć. Tak jak z jazdą na rowerze – na początku jeździłeś powoli na czterech kółkach, później ostrożnie na dwóch, a dopiero później mogłeś pomyśleć o jeżdżeniu po górach. Ile to trwało? Rok? Dwa? Nie, z pewnością znacznie więcej. Tak samo jest z językiem – najpierw będziesz rozumieć to, co czytasz i słyszysz, później nauczysz się pisać proste teksty, a z biegiem czasu zaczniesz się płynnie porozumiewać.
- Bez pracy nie ma kołaczy.
Będę okrutny (ale szczery): swoje trzeba wysiedzieć – nad książkami, podręcznikami, ćwiczeniami. Tak, jak w punkcie wyżej – nie istnieje cudowny sposób na błyskawiczne przyswojenie wiadomości. Sukces w nauce języka wymaga wielu godzin pracy – czytania, słuchania, pisania i mówienia. Dobra wiadomość jest taka, że im więcej umiesz, tym więcej przyjemności, satysfakcji i motywacji czerpiesz z wchodzenia na kolejne poziomy umiejętności. To jak otwieranie następnych drzwi, za którymi kryją się kolejne skarby – rozumiesz, o czym śpiewa Twój ulubiony artysta, oglądasz filmy w oryginale, wreszcie dostrzegasz niuanse, których nie odda żadne tłumaczenie… Nauka języka nigdy się nie kończy i to jest fascynujące – możesz się nieustannie rozwijać. - Systematyczna praca to podstawa.
Systematyczność sprawdza się w każdej dziedzinie życia, a w nauce języka, tak samo jak w sporcie, jest niezawodną receptą na sukces. Lepiej jest poświęcić na pracę nad językiem choćby 15 minut, ale codziennie, niż 3 godziny raz w tygodniu. Jeżeli chcesz wypracować sobie “kaloryfer” na brzuchu, to robienie brzuszków przez godzinę w każdy sobotni wieczór skończy się w najlepszym razie bolesnymi zakwasami, ale jeżeli będziesz ćwiczył codziennie przez kwadrans, już po miesiącu zauważysz efekty. Pojawią się nie wiadomo kiedy. Tak samo z językiem: jeżeli codziennie będziesz słuchał podcastów, radia, czytał w języku, którego się uczysz, to pewnego dnia, nagle, zorientujesz się, że rozumiesz prawie wszystko, co mówią w filmie i wcale nie musisz czytać napisów! To ogromna satysfakcja:)
- Nauczyciel Twoim przewodnikiem.
Można się uczyć samodzielnie albo z kolegą, na kursie albo z prywatnym nauczycielem. Na pewno pomoc nauczyciela może przyspieszyć cały proces. Korepetytor albo lektor wie, którymi drogami Cię poprowadzić, na co położyć nacisk, a gdzie odpuścić (nie każdemu uczącemu się angielskiego przyda się czas future perfect), potrafi obiektywnie ocenić Twoje mocne i słabe strony, daje Ci natychmiastową informację zwrotną o Twoich postępach. Ale nawet jeżeli zajmie się Tobą najlepszy nauczyciel w mieście, albo i województwie (a, co tam – najlepszy na świecie), to i tak nie nauczy się za Ciebie. Wytłumaczy Ci gramatykę, wskaże drogę, ale (jak wyżej) swoje i tak trzeba będzie wysiedzieć (i niestety, swoje też wykuć na pamięć).
- Słownik Twoim przyjacielem.
Gramatykę, czyli wzory, do których podstawiasz słowa, żeby sformułować czytelny komunikat, wyjaśni Ci nauczyciel. Słówek nauczysz się na pamięć. Ale przecież nie wszystkich! Z jakiego słownika korzystać? Wybór jest ogromny. Ja sam, jako filolog z wykształcenia i zamiłowania, uwielbiam oldschoolowe słowniki papierowe, ale nie ma co się oszukiwać, nie są najwygodniejsze. Poza tym trudno mieć zawsze przy sobie kilkukilogramowe tomisko! Nawet ja najczęściej korzystam ze słowników internetowych – moje ulubione to diki.pl, bab.la i wikisłownik. Z niepokojem zauważam, że moi uczniowie najchętniej jednak korzystają z Google Translatora. Niby nie ma w tym nic złego, ja też go od czasu do czasu używam. Ale trzeba pamiętać, że żaden translator nie sprawdzi się przy tłumaczeniu dłuższych tekstów! Jest za to rzeczywiście najbardziej poręcznym narzędziem do tłumaczenia prostych zdań i pojedynczych wyrazów. Tutaj jeszcze jedna istotna uwaga, która – mam nadzieję – osłabi trochę Twoje zaufanie do translatorów. Działają one na tej zasadzie, że podają jedno, najpopularniejsze znaczenie tłumaczonego słowa, dlatego nie należy ich traktować zupełnie bezkrytycznie – wiesz przecież, że większość słów ma więcej niż tylko jedno znaczenie (weźmy chociażby “zamek”, “pilota” czy “rakietę”). Zamiast w ciemno przyjmować zaproponowane przez Google tłumaczenie, warto je jeszcze sprawdzić (na przykład tłumacząc z powrotem na język ojczysty) albo skorzystać z bardziej profesjonalnego słownika online.
- Czerp z wielu źródeł.
W dobie ogólnodostępnego Internetu nie jesteśmy skazani na naukę wyłącznie z podręcznika i zeszytu. Warto wypróbować również inne dostępne źródła, których jest nieskończenie wiele. Możesz oglądać oryginalne programy (na początek mogą być nawet bajki dla dzieci) czy filmiki do nauki języków na YouTube; możesz słuchać podcastów z blogów językowych; możesz czytać internetowe wydania gazet, oglądać programy telewizyjne albo słuchać radia online. Niektórzy nadawcy oferują nawet specjalne uproszczone wersje dla osób uczących się danego języka (np. BBC). Możesz wypróbować kilka aplikacji na smartfona. Możesz czytać i komentować wpisy na obcojęzycznych forach. Możesz znaleźć partnera językowego do konwersacji online. Albo wyjechać na wakacje za granicę i całkowicie zanurzyć się w języku, którego się uczysz. Możliwości jest tak wiele, że nie wiadomo, co wybrać. I tu, paradoksalnie, pojawia się problem. Wszystkiego nie zrobisz:) Dlatego warto sprawdzić kilka opcji, wybrać 2-3, które najbardziej Ci odpowiadają i na nich się skoncentrować przez kilka tygodni. Kiedy odczujesz przesyt, bez trudu znajdziesz kolejne, nowe i pasjonujące źródło wiedzy.
- Liczy się jakość,
a nie ilość. Tak samo jak z jedzeniem. Ogólnie wiadomo, że lepiej się nie przejadać, pozostawić sobie lekkie poczucie niedosytu, a do tego jeść częściej, za to małe porcje. To samo z nauką – najlepsze efekty przynosi regularny i urozmaicony kontakt z językiem. Poza regularnymi lekcjami możesz codziennie przeznaczyć 10-30 minut na poczytanie, posłuchanie czegoś czy obejrzenie obcojęzycznego filmu. Język sam wejdzie Ci do głowy, nie zauważysz nawet kiedy. Nie warto natomiast porywać się z motyką na słońce i wyznaczać sobie celu w rodzaju: nauczę się 100 słówek w 3 dni. Jeżeli przez 3 dni będziesz wkuwać słówka z alfabetycznie ułożonej listy, zaręczam Ci, że przez kolejne 3 tygodnie będziesz reagował nerwowo na samą myśl o nauce.
- Z kolejnym pójdzie łatwiej.
Serio. Kiedy poznasz dość dobrze jeden język, łatwiej pójdzie Ci nauka kolejnych. Będziesz zauważał podobieństwa w słownictwie i strukturach gramatycznych, a dzięki temu nauka będzie Ci szła dużo szybciej i przyjemniej. Nie jestem natomiast zwolennikiem uczenia się dwóch języków równocześnie (zwłaszcza jeżeli uczysz się ich od podstaw). Wtedy te same podobieństwa, które są wsparciem w nauce, kiedy jeden z języków znasz już dość dobrze, sprawiają, że dwa całkiem nowe języki zwyczajnie będą Ci się mylić.
- Uwierz w siebie.
Na koniec zasada tak samo ważna jak pierwsza. Uwierz, że się nauczysz. Jeżeli kiedyś ktoś Ci powiedział, że nie masz talentu do języków, udowodnij, że nie miał racji (bo nie miał!). Nie musisz być szczególnie utalentowany, żeby w miarę płynnie władać chociaż jednym językiem obcym. Pewnie, jeżeli masz ku temu predyspozycje, będzie łatwiej, jednak regularna, wytrwała praca każdemu przyniesie efekty! Korzystaj z różnych pomocy, pamiętaj o codziennym kontakcie z językiem, czytaj, słuchaj i mów, kiedy tylko masz ku temu okazję. Skoro innym się udało, uda się też Tobie!
Jeżeli będziesz pamiętać o tych zasadach, jestem przekonany, że wytrwasz w swoim postanowieniu i pod koniec roku sam będziesz zaskoczony, jak dużo rozumiesz i potrafisz wyrazić w języku, który jeszcze dzisiaj jest dla Ciebie zupełnie obcy. A zatem: odwagi, wytrwałości i wiary w siebie – tego życzę Ci w realizacji wszelkich celów, nie tylko językowych!
Co o tym myślisz?